|
|
Ślad swój zostawili….
Człowiekiem się jest, dyrektorem bywa.
„Ze szkolnego mundurka, z pokoiku na piętrze,
Z fotografii z warkoczem, ze spacerów na wietrze
Coraz mniej dziś pamiętam, coraz rzadziej się śmieję,
Pozostało mi jedno wspomnienie... „
Agnieszka Osiecka
|
Bieżący rok szkolny 2016/17 jest w
historii szkoły w Trzcianie 142. Z wielką satysfakcją, my,
pracujący tu obecnie patrzymy na dokonania tych wszystkich,
którzy ją tworzyli i sukcesywnie rozwijali, z zadowoleniem oceniamy
jej obecną pozycję i z nadzieją myślimy o przyszłości. Śmiem
twierdzić, że tylko ludzie z pasją, rozumiejący właściwie misję
szkoły mogli doprowadzić do wielu wspaniałych jej osiągnięć
potwierdzanych oglądem zewnętrznym, obserwacjami życia
wewnątrzszkolnego, wydawnictwami ciągłymi i artykułami z miejscowej
prasy, zapisami kronik szkolnych, posiadanymi certyfikatami,
nagrodami, dyplomami, sprawdzianami, rankingami itp.
Na przestrzeni lat przez szkołę w Trzcianie przewinęło się wiele
osób, które pozostają w pamięci uczniów i nie tylko. Jednak upływ
czasu sprawia, że ludzie bardzo ważni stają się z czasem anonimowi.
Co wiemy o nauczycielach, którzy tworzyli oświatę w naszej wsi i
wychowali wiele jej pokoleń? Czy pamiętamy i znamy dyrektorów,
którzy kierowali tą szkołą i są jeszcze wśród nas?
Przywoływanie ich pamięci, pisane biografie czy przeprowadzane
wywiady powodują, że ludzie ci „wracają” do współczesności, a ich
wspomnienia pozwalają poznawać historię naszej szkoły i wsi.
Z perspektywy upływu czasu powinniśmy upamiętniać osoby, które
zawsze wybierały szlachetne cele i pozostawały wierne swoim zasadom.
W nowo powstałej zakładce „Ślad swój zostawili” są
przedstawione materiały na temat byłych dyrektorów szkoły w
Trzcianie, z którymi zostały przeprowadzone wywiady połączone ze
skrótowymi biogramami ( dotyczące tylko i wyłącznie pracy w
trzciańskiej szkole). Zamieszczone w zakładce wywiady są
autoryzowane.
Moim celem nie było bowiem opracowanie pełnych, obszernych biogramów
poszczególnych postaci, a jedynie stworzenie wspomnienia o
nauczycielach - dyrektorach tu pracujących. Zdaję sobie sprawę, że
nie wszystko zostało ujęte w taki sposób, jakby to widzieli
bohaterowie artykułu. Przepraszam za ewentualne nieścisłości i
niedopowiedzenia. Mam nadzieję, że w przyszłości zostanie wydany
„Słownik biograficzny dyrektorów i nauczycieli trzciańskiej szkoły”,
a być może, Ci najbardziej zasłużeni doczekają się tablicy
upamiętniającej pracę w tej szkole.
Zofia Draus
|
Dyrektor Szkoły
Podstawowej w Trzcianie – mgr
Aleksander Trawka
– nauczyciel języka
polskiego i historii |
1970-1973 - dyrektor
|
Aleksander Trawka urodzony 1 lipca 1941
roku w Malawie, ukończył 5 letnie liceum pedagogiczne, 2-letnie
Studium Nauczycielskie w Rzeszowie oraz Wyższą Szkołę Pedagogiczną
na kierunku filologia polska.
W szkole w Trzcianie pracował od 1 września 1962 roku do 31 sierpnia
1970 roku. Przez jeden rok pełnił obowiązki kierownika szkoły w
Trzcianie w zastępstwie za przebywającego na urlopie zdrowotnym
Kazimierza Kazieńkę, a od 1 września 1971 roku stał się
samodzielnym dyrektorem Szkoły Podstawowej w Trzcianie. Uczył
języka polskiego i historii. Zorganizował od podstaw szkolną
bibliotekę w Trzcianie, którą prowadził jako opiekun przez 8 lat.
Zaprowadził w niej katalogi - alfabetyczny i rzeczowy oraz
zastosował układ numerowy książek. Wzbogacił też jej zbiory przez
systematyczne prowadzenie zakupu książek oraz pozyskanie kilkuset
pozycji z likwidowanej biblioteki byłego liceum pedagogicznego w
Rzeszowie. Przez kilka lat prowadził zaopatrzenie uczniów Szkoły
Podstawowej w Trzcianie w podręczniki szkolne, był opiekunem koła
PCK oraz organizował i prowadził kursy pierwszej pomocy medycznej.
Był także pomysłodawcą założenia kącików czystości w szkole - w
Trzcianie nie było wówczas wody bieżącej.
Był dużej klasy wychowawcą dzieci i młodzieży,
wspaniałym organizatorem, świetnym metodykiem i polonistą.
Wielbiciel literatury, poezji, historii Polski i świata.
Aktywny działacz ZNP. Zapisał się na kartach historii trzciańskiej
szkoły jako perfekcjonista sztuki
nauczycielskiej. Miał opinię sprawnego organizatora i
wymagającego pedagoga. W roku 1973 odszedł
drogą awansu na stanowisko Gminnego Dyrektora Szkół w Świlczy. W tym
czasie pomógł mieszkańcom Trzciany w dostosowaniu wynajętego
prywatnego obiektu do potrzeb przedszkola. W międzyczasie trwała
adaptacja czyli rozbudowa i modernizacja wiejskiego budynku m.inn.
ze środków Gminy - dawnej apteki i poczty na Przedszkole w Trzcianie.
W latach 1984 -1990 pełnił funkcję Inspektora Oświaty i Wychowania
w gminie Świlcza. W tym czasie mocno wspierał rozbudowę szkoły w
Trzcianie. Od 1990 roku do 1997 był dyrektorem Szkoły Podstawowej w
Świlczy. W zawodzie nauczycielskim przepracował 35 lat. Jego
praca pedagogiczna, wychowawcza i społeczna została doceniona
przez władze związkowe i oświatowe. Za pracę w zarządzie Ogniska ZNP
został odznaczony w 1998 roku złotą odznaką Związku Nauczycielstwa
Polskiego. W 1987 roku za duży wkład pracy, osiągnięcia w dziedzinie
nauczania i wychowania otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Uchwałą Rady Państwa w 1983 roku został odznaczony Złotym Krzyżem
Zasługi. Także w 1983 roku otrzymał „Medal 40-lecia Polski Ludowej”.
Posiada także odznaki:- „Zasłużony dla województwa rzeszowskiego”,
„Przyjaciel dziecka”(2), „Zasłużony działacz TPD”, „Honorową odznakę
PCK IV stopnia” oraz „Honorową odznakę Narodowego Funduszu Ochrony
Zdrowia”.
|
Zofia
Draus: Co jest najtrudniejsze w pracy dyrektora szkoły?
Aleksander Trawka: Praca dyrektora, konkretnie szkoły, w
moim rozumieniu nie należy do najłatwiejszych. Wymaga umiejętności z
różnych dziedzin (pedagogika, dydaktyka, organizacja i zarządzanie,
logistyka, psychologia i in.), by pokonać pojawiające się na jego
drodze przeszkody i trudności. Do najważniejszych zaliczyłbym:
• dobór odpowiednich zasobów ludzkich (zwłaszcza przy ogromnych
brakach kadrowych w latach, które objęte są wywiadem)
• potrzeba zbudowania zgodnego zespołu (składającego się z
pracowników o różnych ambicjach, cechach charakterologicznych,
możliwościach intelektualnych itp.)
• niepoddawanie się do końca niezliczonym okólnikom, wytycznym,
zaleceniom powizytacyjnym, wskazówkom politycznym...)
• bardzo trudne warunki lokalowe, materialne i kadrowe,
• brak zrozumienia u różnych „czynników” specyfiki szkoły,
uwarunkowań środowiskowych, możliwości zatrudnianej kadry.
Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co daje zatem
największą satysfakcję?
Aleksander Trawka: Do podstawowych czynników dających
zadowolenie z wykonywanej pracy mogę zaliczyć:
• pozyskiwanie dobrych nauczycieli zgodnie z występującym
zapotrzebowaniem (chodzi o wykształcenie kierunkowe)
• poprawa bazy materialnej
• stopniowe doposażanie klas-pracowni w niezbędne pomoce naukowe,
biblioteki szkolnej (mimo dużych trudności materialnych)
• kompleksowe zaopatrywanie uczniów w obowiązujące podręczniki
szkolne (dowożone do szkoły i rozprowadzane wśród młodzieży)
• przekonywanie pracowników nadzoru pedagogicznego i tzw. działaczy
do słuszności przyjętych i realizowanych zadań i uzyskiwanie na to
zgody - umiejętność wpływania na rozwój zawodowy nauczycieli (m. in.
poprzez konsekwentnie realizowany plan hospitacji, szkolenia rady
pedagogicznej), by jak najlepiej wypełniali swe obowiązki
• osiąganie przez uczniów, pod nadzorem ukierunkowanych przeze mnie
nauczycieli, dobrych wyników nauczania
• doprowadzenie do ukończenia szkoły przez uczniów powtarzających
naukę w tych samych klasach (czasem nawet z 3-letnim opóźnieniem)
• zabezpieczenie opieki higienicznej, lekarskiej i stomatologicznej
(współpraca z miejscowym ośrodkiem zdrowia, w tym z kier. Wojciechem
Piekarskim, bardzo życzliwym dla oświaty)
• wypełnianie wolnego czasu młodzieży przez organizowanie
zróżnicowanych zajęć pozalekcyjnych, dyżurów na feriach, lodowiska w
zimie itp.
• coroczne organizowanie dla uczniów najstarszych klas szkolenia w
zakresie pierwszej pomocy sanitarnej.
Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pan za największe
i dlaczego?
Aleksander Trawka: Dyrektor szkoły, jak każda osoba pełniąca
funkcję kierowniczą, powinien posiadać pewną wiedzę, cechy
osobowości i charakteru, niekoniecznie potrzebne w wypełnianiu
innych obowiązków, choć
niewątpliwie nikomu by to nie zaszkodziło. Do najważniejszych
zaliczyłbym:
• rzetelne przygotowanie pedagogiczne
• dogłębna wiedza z zakresu organizacji i zarządzania oświatą
• umiejętność trafnego przewidywania przyszłości i kreślenia planów
bieżących i perspektywicznych (wbrew przeszkodom i trudnościom
występującym na aktualnym etapie planowania)
• konsekwencja w dążeniu do realizacji przyjętych założeń
• nieuleganie koniunkturalnym naciskom (choć może to nie podobać się
osobom, od których może zależeć dalszy rozwój zawodowy, czasem nawet
możliwość utrzymania zajmowanego stanowiska)
• rzetelne wywiązywanie się z własnych obowiązków
• umiejętność współpracy ze zróżnicowanym zespołem ludzkim
• obiektywizm w ocenie pracy oraz podczas łagodzenia sporów i
likwidowania zatargów
• zdyscyplinowanie i punktualność
• życzliwość i zrozumienie dla ludzkich problemów, kłopotów i
słabości.
Zofia Draus: Czy praca dyrektora szkoły wymaga szczególnych
predyspozycji? Jakie cechy według Pana powinien posiadać dobry
dyrektor?
Aleksander Trawka: Odpowiedź na to pytanie mieści się w
rozwinięciu pkt. 2. Jeśli mogę coś wyróżnić, to:
• poprawa bazy materialnej, w tym warunków lokalowych (c.o.) i
sanitarnych (bieżąca woda)
• zinwentaryzowanie biblioteki szkolnej i znaczne rozbudowanie jej
księgozbioru
• sprawowanie przez kilka lat opieki nad szkolnym kołem PCK, które
uzyskiwało znaczące miejsca w powiecie - 3
• zbudowanie dobrze funkcjonującej rady pedagogicznej
• dobre wyniki nauczania i wychowania
• rozbudowana opieka sanitarna nad uczniami.
Zofia Draus: Dlaczego Pan wybrał zawód pedagoga?
Aleksander Trawka: W moich latach nie było czegoś takiego,
jak preorientacja zawodowa. Za jednym z kolegów wybierałem się do I
LO w Rzeszowie. Kierownik szkoły, Władysław Kosturek, przekonał
raczej mojego ojca niż mnie, że liceum pedagogiczne da mi zawód, a
po LO nie bardzo będę miał co robić (studia wyższe na wsi
niekoniecznie były wówczas w modzie). Muszę jednak przyznać, że
nigdy nie żałowałem tego wyboru.
Zofia Draus: Jak wspomina Pan początki pracy w szkole w
Trzcianie?
Aleksander Trawka: Skończywszy studium nauczycielskie
podjąłem próbę zatrudnienia się w Rzeszowie. Były w tym względzie
pewne trudności. Wówczas jedna z SN-owskich koleżanek zaproponowała
mi za siebie miejsce w szkole w Trzcianie (bo nie chciała uczyć w
„swojej” wsi, jak ja w Malawie, gdzie też chciano mnie zatrudnić).
Pewnie tego wielokrotnie potem żałowała, gdy trzeba było rowerem, w
zimie po śnieżycach, wędrować do Bratkowic. Kierownik szkoły,
Kazimierz Kazieńko, przyjął mnie bardzo życzliwie. Wprowadził we
wszystkie zagadnienia związane z wykonywaniem nowych obowiązków,
zadbał, o warunki bytowe, w tym o zapewnienie mieszkania. Z
wszystkimi trudnościami, jakie pojawiały się na mej drodze
zawodowej, mogłem się do niego zwracać. Gdy po latach przejrzałem
moją teczkę osobową, doczytałem się w zapisach pohospitacyjnych, jak
konsekwentnie kierował moim rozwojem zawodowym. Do końca Jego dni
przyjaźniliśmy się (a chyba byłem jedynym nauczycielem, który
odwiedzał Go, gdy był już na emeryturze). Muszę też podkreślić, że
żadna ze szkół w gminie, które miałem możliwość poznać jako gminny
dyrektor szkół, nie miała tak dobrze zorganizowanej kancelarii.
Mankamentem było, przy dużym wówczas pensum nauczycielskim (28 godz.
?), że trzeba było uczyć przedmioty niekoniecznie związane z moim
wykształcenie. Skończyłem SN z j. polskiego, a stale uczyłem
dodatkowo (ze względu na braki kadrowe) historii (co lubiłem),
wychowania obywatelskiego (czy jak się to wówczas nazywało) oraz
czasem pojedynczych godzin chemii, zajęć praktycznych, wychowania
fizycznego. Nie powiem, ze za tym przepadałem! Ale taka była potrzeb
i starałem się to zrozumieć. Zresztą to nie były lata, gdy
kierownikowi szkoły (taki obowiązywał tytuł) odmawiało się.
Zofia Draus: Jaki był wówczas poziom nauczania w szkole w
Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?
Aleksander Trawka: Poziom nauczania, o ile pamiętam, w
pierwszych latach mej pracy nie należał do najwyższych. Składało się
na to wiele czynników. Do najważniejszych zaliczyłbym:
• przeludnienie klas (nawet 39-40) uczniów
• przeciążenie nauczycieli pracą (etat powyżej 30 godz. tygodniowo
był normą
• brak nauczycieli specjalistów z niektórych przedmiotów
• niedostatek pomocy naukowych z wielu przedmiotów
• nauczanie mało efektywnymi metodami (werbalizm)
• duży odsetek uczniów co najmniej drugorocznych w klasach, którzy
nie zawyżali poziomu nauczania (sam stosowałem tą „metodę”, ale
pamiętam tylko jeden przypadek, gdy uczeń drugoroczny osiągnął w
kolejnym roku dobre wyniki). Gdy to zrozumiałem, zrezygnowałem z tej
„metody”
• małe zainteresowanie rodziców osiągnięciami szkolnymi dzieci,
• obciążanie uczniów pracami polowymi i domowymi, co utrudniało im
przygotowanie się do lekcji i wypływało na absencję.
Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach, w
których Pan pracował? Czy coś w szkole zmieniono, dobudowano?
Aleksander Trawka: Przez pierwsze lata pracy budynek
szkolny cechowały bardzo surowe warunki. Ogrzewanie piecowe, przy
ówczesnych temperaturach w zimie (30 i więcej stopni Celsjusza) w
klasach było bardzo zimno. Po pewnym okresie przeprowadzony został
remont, założono c. o. i bieżąco wodę. Podniosło to znacznie
standard nauczania. Na podwórzu szkolnym wykopano ułożone w okresie
okupacji cegły (stanowiące zagrożenie dla dzieci), wycięto część
sadu i wybudowano boiska do piłki ręcznej i siatkówki. Obejście
zostało ogrodzone. Niewielkie pomieszczenie, w którym zgromadzone
były pomoce naukowe zwolniono na pokój kierownika szkoły. Pomoce
rozdysponowano do izb lekcyjnych, tworząc zalążki klas-pracowni.
Nauczyciele zyskali samodzielny pokój, gdzie mogli (bez „nadzoru”)
wypoczywać na przerwach i okienkach i przygotowywać się do lekcji).
W innym z mniejszych pomieszczeń powstała biblioteka. Stała się
miejscem pracy dla aktywu bibliotecznego i niewielką czytelnią.
Zofia Draus: Co najbardziej lubił Pan w swoim zawodzie?
Aleksander Trawka: Mimo pełnienia przez wiele lat funkcji
kierowniczych najbardziej lubiłem bezpośrednią pracę z młodzieżą.
Prowadzenie lekcji i docieranie do młodych umysłów sprawiało mi
wiele satysfakcji. Udawało się też osiągać pewne wyniki wychowawcze,
zwłaszcza z młodzieżą trudną. Nigdy nie odczuwałem takich
niedogodności, jak brak dyscypliny na lekcji czy 5podobnie, choć nie
do końca potrafię powiedzieć, jak mi się to udawało. Sądzę, że może
to wynikać z faktu, że choć byłem ostry, to jednak sprawiedliwy. Z
dokonań „dyrektorskich” cieszyło mnie, gdy zaplanowane zadania były
realizowane, poprawiały się warunki materialne, a kadra pedagogiczna
dobrze realizowała zadania i podnosiła swe kwalifikacje. W wielu
wypadkach dobrze układała się praca z rodzicami, w tym
przewodniczącymi komitetu rodzicielskiego.
Zofia Draus: Czy czuje się Pan osobą spełnioną, a zatem
szczęśliwą?
Aleksander Trawka: Niekoniecznie, zastanawiam się nad
tym, czy jestem spełniony i szczęśliwy. Starałem się wykonywać swe
zadania jak najlepiej, choć pewnie przy ponownym „podejściu” wiele
można by zmienić. Uważam jednak, może samolubnie, że coś niecoś po
sobie zostawiłem, ale czy to kogoś dziś jeszcze obchodzi, to -jak
mawiał Rodoć- zupełnie inna kwestia.
Zofia Draus: Jeśli tak, to jaka jest wg Pan recepta na
szczęście?
Aleksander Trawka: Uważam, że trzeba dobrze wybrać
zawód, rzetelnie wypełniać swe obowiązki i umiejętnie godzić życie
zawodowe z rodzinnym. Nie może być miedzy nimi wielkiej
rozbieżności. Nie twierdzę, że zawsze mi się to udawało, bo praca
zawodowa zwykle stanowiła priorytet (u mojej żony zresztą też, może
dlatego w miarę zgodnie przeżyliśmy wspólnie ponad pięćdziesiąt
lat).
Zofia Draus: Gdyby nie była Pan tym, kim jest – nauczycielem,
pedagogiem, dyrektorem, – kim by Pan był?
Aleksander Trawka: Bardzo chętnie pracowałbym jako
bibliotekarz lub introligator (to tylko pozornie jest od siebie
odległe).
Zofia Draus: Jak aktualnie spędza Pan czas wolny?
Aleksander Trawka: Jak typowy emeryt, nie znam pojęcia
wolnego czasu. Zwłaszcza teraz, kiedy znacznie się pogorszyło
zdrowie mojej żony. Niemniej, przynajmniej nocami, staram się
czytać, wysłuchać kilka krótkich wiadomości radiowych, opracowuję
swój księgozbiór, piszę zjadliwe wierszowane felietony. Telewizja
praktycznie dla mnie nie istnieje, chyba, że natrafię na
wybitniejszy film z dawnych lat (nie typu „zabili go i uciekł”).
Współczesnych „dzieł” filmowych prawie nie oglądam, bo gdy w połowie
nie wiem, o co chodzi, a do tego nie rozumiem ¾ dialogów (a ciągle
nie jestem głuchy), to szkoda mi na to czasu. Żałuję że musiałem
zrezygnować z gry w ulubioną siatkówkę. Jeżeli zdrowie dopisze, to
może wszystko tak trwać kilka następnych lat...
Zofia Draus: Jaka jest Pana recepta na emeryturę?
Aleksander Trawka: Dobre zdrowie, grono sprawdzonych
przyjaciół, umiejętność wypełnienia wolnego czasu, ciekawe
zainteresowania i jakie takie pieniądze, by nie czekać ze strachem
na każdy wydatek (ale to nie dotyczy emerytur nauczycielskich). I
jak zarazy unikać ludzi, którzy na wszystko narzekają. Czyli,
patrząc po „amerykańsku” uważać, że szklanka jest do połowy pełna!
|
Dyrektor Szkoły
Podstawowej w Trzcianie – mgr Roman Olszowy
– nauczyciel muzyki
|
|
1973- 1985 – dyrektor
|
Roman Olszowy
urodził się 13 kwietnia 1938 roku we
Francji. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w zakresie wychowania
muzycznego na Wydziale Pedagogicznym w Kielcach. Pełnił kolejno
funkcję nauczyciela, wizytatora i dyrektora. Swoje korzenie
zapuścił w podrzeszowskiej Trzcianie. Znalazł tu szacunek i uznanie
mieszkańców, dając się poznać nie tylko jako wspaniały pedagog,
nauczyciel muzyki i wychowania fizycznego, ale przede wszystkim jako
dyrektor Szkoły Podstawowej. Przez kilka lat wykonywał również
obowiązki wizytatora wychowania muzycznego w powiecie rzeszowskim.
Za swoją pracę otrzymał wiele nagród, wyróżnień, medali i odznaczeń
resortowych. To także społecznik, krzewiciel kultury muzycznej w
Trzcianie i na Rzeszowszczyźnie. Znany jest z głębokiego
patriotyzmu i miłości do muzyki. Niezwykle życzliwy w stosunku do
ludzi, posiada umiejętność współpracy z otoczeniem, a jednocześnie
talent pedagogiczny.
To doświadczony, twórczy pedagog, stale
poszukujący nowych rozwiązań, o bogatej wiedzy rzeczowej i
metodycznej. Potrafił doskonale wzbudzać i rozwijać zainteresowania
swoim przedmiotem. Był i jest niezwykle ceniony i lubiany przez
młodzież. Od lat 60 zaangażowany w społeczną pracę z młodzieżą w
dziedzinie sportu, a także prowadzenia chórów, zespołów muzycznych,
instrumentalnych i wokalno - instrumentalnych, uświetniając różne
imprezy środowiskowe, uczestnicząc w ogólnopolskich przeglądach i
festiwalach. Będąc na emeryturze rozpoczął współpracę z Urzędem
Gminy w Świlczy. Efektem tego było powstanie kapeli ludowej, której
członkami zostali muzycy z terenu gminy i sąsiednich miejscowości. W
roku 2008 z jego inicjatywy powstała młodzieżowa kapela „Olsza”, zaś
w 2010 roku dziecięca kapela „Mała Olsza”. Obie kapele są laureatami
wielu przeglądów i konkursów o charakterze lokalnym, ogólnopolskim i
międzynarodowym. Jest także pasjonatem śpiewu i muzyki chóralnej.
Obecnie jest dyrygentem dwóch rzeszowskich chórów Emmanuel
działającym przy parafiach św. Judy Tadeusza oraz Kantylena przy
parafii św. Józefa Kalasancjusza w Rzeszowie, z którymi koncertuje
w wielu miastach Polski i Europy.
|
Zofia
Draus: Co jest najtrudniejsze w pracy dyrektora szkoły?
Roman Olszowy: Reforma oświatowa w r.szk.1973/74 spowodowała
zmianę organizacji szkoły. Trzciańska szkoła stała się zbiorczą,
zatem Szkoła Podstawowa w Błedowej Zgłobieńskiej została jej
podporządkowana. Do Trzciany przyszły dzieci z klas V-VIII.
Zwiększyła się liczba oddziałów w szkole i zaszła konieczność
organizacji procesu nauczania na dwie i pół zmiany. Z powodu bardzo
szczupłej bazy lokalowej lekcje musiały rozpoczynać się o godzinie
7.30, a kończyły się o 17.30. W szkole było w tym czasie tylko 7sal
lekcyjnych, a po przejęciu dzieci z Błędowej Zgłobieńskiej liczba
oddziałów zwiększyła się do 16. Wielkim problemem było dostosowanie
rozkładu zajęć w poszczególnych klasach do ilości sal, oddziałów,
rozkładu jazdy autobusów, kwestii dożywiania, wytycznych Kuratorium
Oświaty, Sanepidu.
Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co dawało zatem
Panu największą satysfakcję?
Roman Olszowy: Zorganizowanie procesu nauczania w pierwszych
latach wprowadzenia reformy oświatowej w sposób najbardziej
optymalny. Przyjazna i miła atmosfera w szkole w gronie
nauczycielskim, sukcesy młodzieży w olimpiadach przedmiotowych, w
sporcie, muzyce.
Zofia Draus: Czy praca dyrektora szkoły wymaga szczególnych
predyspozycji? Jakie cechy według Pana powinien posiadać dobry
dyrektor?
Roman Olszowy: Tak. Powinien być nauczycielem z powołania,
kochać dzieci i młodzież, być dobrym organizatorem.
Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pan za największe
i dlaczego?
Roman Olszowy:
• Sprawne zorganizowanie procesu nauczania w okresie reformy.
• Wspólnie z Komitetem Rozbudowy Szkoły działania, które
doprowadziły do podjęcia przez władzę oświatowe decyzji o rozbudowie
szkoły w Trzcianie.
• Remont budynku szkolnego
• Dużym osiągnięciem jako nauczyciela przedmiotu było
reprezentowanie województwa rzeszowskiego z zespołem fletów prostych
na Ogólnopolskim Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w Kielcach
oraz zdobycie Srebrnej Jodły.
• W działalności sportowej drużyna chłopców w piłce ręcznej jako
mistrz powiatu grała w lidze wojewódzkiej
• -Sukcesy muzyczne osiągała również dziewczęca grupa wokalna z
której słynęła szkoła
Zofia Draus: Dlaczego Pan wybrał zawód pedagoga?
Roman Olszowy: Cenię sobie dobry kontakt z dziećmi i młodzieżą.
Zofia Draus: Jak wspomina Pan początki pracy w szkole w Trzcianie?
Roman Olszowy: Na wybór kierunku studiów niewątpliwie wpływ
miały osobiste zainteresowania muzyką. Po skończeniu Studium
Nauczycielskiego kierunek muzyka w Raciborzu zamierzałem podjąć
muzyczne magisterskie studia. Zatrudnienie W Szkole Podstawowej w
Trzcianie traktowałem jako roczną tymczasową praktykę pedagogiczną –
która jak się okazało przedłużyła się do 30 lat. Na podjęcie decyzji
o pozostaniu w Trzcianie wpłynął opiekuńczy, serdeczny stosunek
kierownika szkoły Kazimierza Kazieńki, rodzinna atmosfera w gronie
pedagogicznym oraz dobre relacje z młodzieżą.
Zofia Draus: Jaki był wówczas poziom nauczania w szkole w
Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?
Roman Olszowy: Szkoła osiągała sukcesy w wielu dziedzinach:
olimpiadach sportowych, przedmiotowych, festiwalach muzycznych. Było
to możliwe dzięki zaangażowaniu nauczycieli, którzy swój zawód
traktowali jako posłannictwo oraz dzięki rodzicom i uczniom. Miła
atmosfera w szole oraz chęć osiągania sukcesów stymulowały życie
szkoły.
Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach, w
których Pan pracował? Czy coś w szkole zmieniono, dobudowano?
Roman Olszowy: Wspomniany remont szkoły, sprawna organizacja
procesu w czasie wprowadzania reformy, rozbudowa szkoły.
Zofia Draus: Co najbardziej lubił Pan w swoim zawodzie?
Roman Olszowy: Kontakt z młodzieżą, możliwość wpływania na
kształtowanie osobowości dzieci i młodzieży, nauczycieli.
Zofia Draus: Czy czuje się Pan osobą spełnioną, a zatem
szczęśliwą?
Roman Olszowy: Tak.
Zofia Draus: Jeśli tak, to jaka jest wg Pana recepta na
szczęście?
Roman Olszowy: Być optymistą. Dawać z siebie więcej niż
brać. Aktywnie spędzać czas wolny. Mieć wiele pasji i zainteresowań.
Zofia Draus: Gdyby nie była Pan tym, kim jest – nauczycielem,
pedagogiem, dyrektorem, muzykiem, kapelmistrzem – kim by Pan był?
Roman Olszowy: Po raz kolejny nauczycielem.
Zofia Draus: Jak aktualnie spędza Pan czas wolny?
Roman Olszowy: Po śniadaniu- prasa, kawa. Ogród, który jest
moim „oczkiem”, absorbuje cały dzień przez okrągły rok. Wieczorem
próby chórów, koncerty, wyjazdy z zespołami. W każdą środę
obowiązkowo siatkówka.
Zofia Draus: Jaka jest Pana recepta na emeryturę?
Roman Olszowy: Troska o zdrowy tryb życia, aktywność
psychiczna i fizyczna. Kontakty osobiste z przyjaciółmi,
środowiskiem, optymizm.
|
Dyrektor Szkoły
Podstawowej w Trzcianie – mgr filologii polskiej Zofia Dziedzic
– nauczycielka języka polskiego
|
|
1980- 1985-
zastępca dyrektora
1985
-1999 -dyrektor
|
Zofia Dziedzic urodziła się w 1941 r. w
Starym Siole k/ Lwowa (obecnie Polskie Kresy Wschodnie na Ukrainie)
w rodzinie kolejarskiej. Po przymusowej ucieczce rodziny stamtąd i
osiedleniu się w Trzcianie, tu ukończyła szkołę podstawową. Zawód
zdobywała w Państwowym Liceum Pedagogicznym w Rzeszowie i
bezpośrednio po nim podejmując studia w Studium Nauczycielskim w
Rzeszowie na kierunku filologia polska, a kolejno w WSN i WSP w
Rzeszowie. Pracę w zawodzie nauczycielskim rozpoczęła w 1962 r. w
Szkole Podstawowej w Błędowej Zgłobieńskiej powiat Rzeszów na
stanowisku nauczyciela polonisty, aż do r. 1973 tj. reformy
szkolnictwa, utworzenia zbiorczych szkół. Przeniesiona służbowo do
Zbiorczej Szkoły Podstawowej w Trzcianie, przepracowała w niej 26
lat, aż do przejścia na emeryturę w r. 1999 w obliczu kolejnej
reformy szkolnictwa. W tym czasie pracowała jako nauczyciel –
polonista oraz wicedyrektor i dyrektor szkoły. Aktywność, którą
zwykło określać się jako społeczną, była jej stałą cechą. We
współpracy z ówczesnym zastępcą dyrektora, mgr Januszem Pisulą,
Społecznym Komitetem Rozbudowy Szkoły pod kier. inż. Adama
Stawarza, Radą Rodziców oraz oddanymi idei Działaczami społecznymi
z terenu wsi, sukcesem zakończyła okres rozbudowy szkoły uwieńczony
Ogólnopolską Inauguracją roku szkolnego 1990/91. W środowisku
trzciańskim ma opinię wspaniałego pedagoga, nauczyciela języka
polskiego z 37-letnim stażem zawodowym, wychowawcy dzieci oraz
młodzieży. To nauczyciel nie tylko z wykształcenia, ale przede
wszystkim z powołania. W pracy zawodowej zawsze cieszyła się
uznaniem i szacunkiem zarówno dzieci, rodziców, uczniów, ale również
współpracowników szkoły. Zawsze była dyspozycyjna, wymagająca od
siebie i innych, wyrozumiała dla swoich wychowanków i pracowników.
To wzór nauczycielki, która dla wielu pokoleń mieszkańców Trzciany
swoim entuzjazmem i zapałem potrafiła zachęcić dzieci, młodzież do
umiłowania mowy polskiej i ziemi ojczystej. Zawsze bardzo
zaangażowana w pracę na rzecz dzieci i młodzieży, szkoły oraz
społeczną - dla lokalnego środowiska. Za pracę pedagogiczną
doceniona licznymi nagrodami m.inn. Ministra Oświaty i Wychowania -
Nagroda II st. za osiągnięcia w pracy, Nagroda specjalna Ministra
Oświaty i Wychowania - za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktyczno –
wychowawczej, dwukrotnie Nagrodą Kuratora Oświaty i Wychowania za
wybitne osiągnięcia w pracy, dwukrotnie Nagrodą Wójta Urzędu Gminy w
Świlczy oraz odznaczeniami państwowymi i resortowymi t.j. Złoty
Krzyż Zasługi, Medal 40 –lecia PL, Medal Komisji Edukacji Narodowej
za Zasługi dla Oświaty i Wychowania, Medal „Zasłużony dla
Województwa Rzeszowskiego”, Złotą Odznaką Zasłużonego działacza TPD.
Będąc na emeryturze - jest redaktorem samorządowego kwartalnika
społeczno – kulturalnego gminy Świlcza „Trzcionka” - od 2005 r. –
redaktorem naczelnym.
|
Wywiad z p. Dyrektor mgr
Zofią Dziedzic, mam nadzieję, rozwinie i uzupełni suche, podane
wyżej fakty, które nie oddają w pełni Jej zasług dydaktycznych,
wychowawczych i społecznych.
Zofia Draus: Co jest najtrudniejsze w pracy dyrektora
szkoły?
Zofia Dziedzic: Zanim odpowiem na to pytanie zrobię pewne
rozróżnienie dyrektorów szkół, bowiem ja należę do tych, którzy
drogą samokształcenia, doskonalenia metod i form pracy z uczniami,
osiąganymi wynikami w pracy - pięłam się kolejno po szczeblach
kariery zawodowej nie dla próżności i tytułów zawodowych, ale
realizując się w dobrowolnie wybranym przez siebie zawodzie, wszak
dwie moje starsze siostry też były nauczycielkami. Znałam doskonale
środowisko, w którym spędziłam dzieciństwo i młodość ,wydawało mi
się, że wszyscy nawzajem, uczniowie, ich rodzice, nauczyciele ufamy
sobie wzajemnie i optymistycznie zawsze patrzyłam w przyszłość.
Gorzej jest dobrze pracować, gdy ktoś rzucony jest na przysłowiową”
głęboką wodę”. Nawet merytorycznie przygotowany - bez znajomości
środowiska szkolnego, nauczycielskiego i społecznego, z
ograniczonymi możliwościami własnego rozwoju i placówki, nie
posiadając silnych przywódczych cech osobowości np. umiejętności
zdobywania szacunku, zjednywania ludzi, sprawiedliwości i
lojalności, a rządzi tak skomplikowanym i żywym organizmem, jakim
jest szkoła. – może mieć wiele trudności.
Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co daje
największą satysfakcję?
Zofia Dziedzic: Jeśli stworzymy taki klimat pracy szkoły, że
uczniowie mają zapewnione możliwości rozwoju i zdobywania sukcesów,
w atmosferze szczęśliwego dzieciństwa i młodości, zdobywają wiedzę
bez paraliżujących stresów, są otwarci i gotowi na przyjmowanie
wyzwań, są w szkole warunki na prowadzenie działań dydaktycznych,
wychowawczych i opiekuńczych – to jest dobrze! Dyrektor może być
zadowolony. Dyrektor...i nie tylko - każdy z nas, chcąc osiągnąć
jakikolwiek sukces musi: Mieć pomysły, wierzyć w to, co się robi,
mieć przekonanie ,że jest to wartościowe ,mieć w sobie upór i
wytrwałość, być systematycznym i pracowitym. Dziś satysfakcją napawa
fakt, że tak dużo absolwentów naszej szkoły pracuje w różnych
ciekawych i odpowiedzialnych zawodach: lekarzy, naukowców,
polityków, samorządowców, nauczycieli, zawodach artystycznych itp.
Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pani za
największe i dlaczego?
Zofia Dziedzic: To, co mówiłam przed chwilą, o czym myślę i
uważam za największy sukces był udziałem zbiorowym i ogromnym
wysiłkiem: po pierwsze rady rodziców i mieszkańców wsi władz
terytorialnych i oświatowych dyrektorów i wicedyrektorów szkół
nauczycieli i uczniów, a także b. rodaków i absolwentów szkoły.
Chodzi mi o rozbudowę szkoły, w której pracowałam. Mimo, iż
konieczność rozbudowy miejscowej szkoły oddanej do użytku w 1936r.
było pilną koniecznością , zbiór przeszkód, niemocy, różnorodność
powodów (w tym sytuacje ustrojowe w kraju) była tak ogromna, że
dopiero w latach 1986 -1993 aktywność i determinacja 22 osobowego
Społecznego Komitetu Rozbudowy Szkoły pod kier. obecnie już św.p.
inż. Adama Stawarza i wiceprzewodniczącego Komitetu mgr Janusza
Pisuli –mego zastępcy,. Rozbudowana została szkoła w tzw. I etapie o
segment dydaktyczny, trzon kuchenny i przewiązkę z budynku starego
do nowego. W II etapie rozbudowano segment i przewiązkę do pracowni
z-pt, w latach 1991 -93 wybudowano i oddano do użytku salę
gimnastyczną. To tylko nasze najważniejsze sukcesy. W uznaniu ich
zasług 1 IX 1990 r. odbyła się u nas w Trzcianie” Ogólnopolska
inauguracja r. szk,1990/91. z udziałem Ministra Edukacji Narodowej
prof. Henryka Samsonowicza. Ks. bpa, Ignacego Tokarczuka,
przedstawicieli władz wojewódzkich samorządowych i oświatowych. To
było święto nie tylko szkoły, Trzciany, gminy Świlcza, ale całego
Podkarpacia. Kilka miesięcy wcześniej w maju w dn. Święta Ludowego
Szkoła otrzymała - Sztandar szkoły. Równolegle z sukcesami
administracyjnymi szkoła uzyskiwała nagrody za osiągnięcia
dydaktyczne np. – pierwsza w gminie pracownia komputerowa, pierwsze
w gminie projekty UE – przed wejściem Polski do UE. itp. Byłam
szczęśliwsza od innych dyrektorów innych szkół, ponieważ grupa
ludzi, z którymi współpracowałam na stałe – to pracowici
merytoryczni fachowcy, potrafiący czerpać z doświadczeń i tworzyć
„nowe” - nowy wizerunek szkoły.
Zofia Draus: Czy praca dyrektora szkoły wymaga szczególnych
predyspozycji? Jakie cechy według Pani powinien posiadać dobry
dyrektor?
Zofia Dziedzic: Właściwie już wspominałam - oprócz
rzetelnego wielostronnego wykształcenia, ciągłego samodoskonalenia
się i charyzmy trzeba mieć umiejętność zarządzania zespołem, być
odpornym na krytykanctwo, bo życie dyrektora to pewnego rodzaju
życie na świeczniku, ale i bezpośredniej obserwacji i krytyki
otoczenia. Ważna więc jest także kultura osobista i kindersztuba.
Zofia Draus: Jak wspomina Pani początki pracy w szkole w
Trzcianie?
Zofia Dziedzic: To było wielkie przeżycie dla mnie i uczniów
z Błędowej Zgłobieńskiej, z którymi przyjechałam autobusem kursowym
PKS w dn. 1 IX 1973r. do Zbiorczej Szkoły Podstawowej w Trzcianie.
Witał nas ówczesny dyrektor szk. Roman Olszowy. Trudno mi po tylu
latach odpowiadać szczegółowo przebieg wydarzeń. Dzieci błędowskie
były ciekawe wszystkiego, co nowe. Odczuwało się także wśród nich
atmosferę nieprzyjazną – wyniesioną z domów rodzinnych - z powodu
obniżenia stopnia organizacyjnego błędowskiej szkoły. Pomimo plotek,
że rodzice nie poślą dzieci do „obcej” szkoły, (to były formy
protestu przed ciągłym eksperymentowaniem w oświacie) nie było
problemów organizacyjnych opiekuńczych czy wychowawczych. Szkoła w
Trzcianie przejęła wówczas także dzieci ze Szkoły Podstawowej w
Dąbrowie, które przybyły z naucz. matematyki Danutą Irzyńską (
Grędysa). Szkoła Zbiorcza w Trzcianie zyskała także wówczas Punkt
Filialny Trzciana- Słotwinka – kl. I-IV i Państwowe Przedszkole w
Trzcianie. Dyrektor miał dużo nowych obowiązków, ja byłam tylko
polonistką.
Zofia Draus: Jaki był wówczas poziom nauczania w szkole w
Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?
Zofia Dziedzic: Podwójne oddziały równoległych klas zawsze
były kością niezgody. Uznawało się, że kl. „b” są gorsze niż „a”.
Nauczycieli uczących w „b” klasach, w podświadomości także uznawano
za gorszych. Ponieważ ja, zwykle, byłam „b” pamiętam i odczuwałam to
doskonale. Liczne klasy miały, zwyczajnie, dobrych, średnich i
gorszych uczniów. Plagą były duże ilości zajęć pozalekcyjnych,
organizacji szkolnych, np. :.LOP, TPPR, LOK, TKKŚ, SKO, PCK, SKS,
ZHP, ZUCHY, a ponadto przedmiotowe koła zainteresowań. Towarzystwo
Przyjaciół Dzieci, Społeczny Fundusz Budowy Szkół, Spółdzielnia
Uczniowska, Samorząd Szkolny, to także robota dla nauczycieli z
dorosłymi. Nauczanie religii poza szkołą, było wówczas normalnością
- „szkoła miała być świecka” – powtarzano, apele codzienne przed
lekcjami, czczenie rocznic (gł. politycznych), gazetki i godziny
tzw. wychowawcze - niby rozliczenie całotygodniowych obowiązków.
Ponadto uczniowie klas starszych wykonywali często prace społeczne
typu- zbierania stonki ziemniaczanej, wykopki ziemniaków lub
buraków, stosowne do pór roku. Zbiórki makulatury żelastwa, butelek
itp. – to był koszmar dla szkół, zwłaszcza małych i ciasnych i dla
rodzin uczniów. Pomimo tylu obowiązków młodzież chętnie garnęła się
do działalności artystycznej, działały z sukcesami artystycznymi,
zespoły wokalne, chóralne, instrumentalne, taneczne, kwitł sport
szkolny i harcerstwo. Dziś mogę stwierdzić, że ówczesna dyrekcja –
dyr. Roman Olszowy i wicedyrektor Edward Oleś i rada pedagogiczna
oraz przychylny wszelkim szkolnym działaniom Komitet Rodzicielski (
dziś Rada Rodziców)oraz środowisko Trzciany tworzyli klimat twórczej
i przyjaznej współpracy, cieszyli się szacunkiem i uznaniem,
środowiska, duch nauki, kultury i pracy oraz, życzliwość wzajemna
były normalnością.
Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach,
w których Pani pracowała?
Zofia Dziedzic:
• Niestety(!), przeżyłam kilka reform oświatowych, mimo iż, jak
wszyscy twierdzą szkoły nie lubią reform niesprawdzonych.
• Pracę rozpoczynałam w 1962r. tj. w rok po uchwaleniu przez Sejm
PRL w lipcu 1961 r. Ustawy o rozwoju systemu oświaty i wychowania.
m. in. od 1966/7 wprowadzono 8-klasową SP i nowy przedmiot nauczania
– wychowanie obywatelskie. We wszystkich kl. obowiązywały nowe
metody pracy ,tzw. metoda korelacji i metoda problemowa, w zakresie
wychowania – tzw. system Heliodora Muszyńskiego, efekty reformy były
nikłe.
• W 1972 r. Sejm uchwalił Kartę Praw i Obowiązków Nauczycieli – od
1973 r. miały powstawać szkoły gminne, szkoły zbiorcze i punkty
filialne.
• II ustawa oświatowa „O systemie edukacji narodowej” - 7. IX .1991
wprowadzała szereg zmian m.in. szkoły miały stać się samorządowe
–finansowane przez jednostki samorządu terytorialnego - SP w
Trzcianie stała się nią od X 1992r. -, a dyrektorzy wyłaniani w
drodze konkursów. W szkole wprowadzony został tzw. eksperyment
metodyczny tzw. łączne blokowe nauczanie w kl.I-III. Całością
eksperymentu kierowała – ówczesna doradca metodyczny Zofia Draus.
Trudność polegała na tym ,że należało pokonać opory niektórych
rodziców, wyrażających sprzeciw przeciw nowym metodom nauczania.
Dodam tylko, że były to obawy bezpodstawne.
• Analizy efektywności i sprawności kształcenia w SP W Trzcianie w
latach 1990-99 dawały wysokie wyniki, (4,0- 4,5), niepromowanych 16,
absolwentów -268, w konkursach przedmiotowych brało udział - 251, w
tym - laureatów konkursów wojewódzkich – 14.
• Reforma oświatowa z 1999r. „Przepisy zmieniające reformę ustroju
szkolnego” wprowadzająca m.in. 6- letnią SP i 3-letnie gimnazja,
przekształcono także szkolnictwo średnie o tyle mnie dotyczyła, że w
okresie przygotowawczym od marca 1999 zostałam dodatkowo powołana na
dyrektora Gimnazjum nr 3 – planowanego utworzyć w Trzcianie i
wstępne zadania organizacyjne należało wykonywać. 31. VIII.1999r. –
przeszłam na emeryturę.
Zofia Draus: Czy czuje się Pani osobą spełnioną, a zatem
szczęśliwą? Jeśli tak, to jaka jest wg Pani recepta na szczęście?
Zofia Dziedzic: Przez szczęście rozumiem przede wszystkim
nie tylko spokój wewnętrzny lecz bogate, ze wszech miar wykorzystane
życie. Życie ,które daje zadowolenie. W moim przypadku było tak
:Przytoczę tu słowa nauczycielki Joanny Lipskiej z noweli ABC E.
Orzeszkowej: „ Uczyłam dzieci, myślałam ,że czynię dobrze, - myślę
,że dobrze czyniłam...”
Zofia Draus: Gdyby nie była Pani tym, kim jest – nauczycielem,
pedagogiem, dyrektorem, redaktorem – kim by Pani była?
Zofia Dziedzic: „Mówiłam” wierszyki i śpiewałam od dziecka
chciałam być aktorką lub śpiewaczką, ale to płonne dziecięce
marzenia. Później chciałam być nauczycielką. Jedno Liceum
Pedagogiczne w Rzeszowie miało nadmiar chętnych do nauk. Cieszyłam
się z przyjęcia. Przez 5 lat dojeżdżałam codziennie pociągiem do
Rzeszowa do Liceum, a po maturze ...dalej się uczyłam ...i tak przez
całe życie.
Zofia Draus: Jak obecnie spędza Pani czas wolny? Jaka jest
Pani recepta na emeryturę?
Zofia Dziedzic: Jest go bardzo niewiele. Zdrowie nie
pozwala. Jeszcze pracując w szkole, dojeżdżając od lat 70-tych z
Rzeszowa, gdzie mieszkam zostałam zwerbowana przez red.nacz.
Stanisława Dziedzica do współpracy w redakcji w 1997. w Trzcianie
kwartalnika społeczno – kulturalnego „Trzcionka” Była to inicjatywa
grupy działaczy kulturalnych środowiska miejscowego ,która
uzyskawszy akceptację ówczesnych władz samorządowych gminy Świlcza -
wójta Mariana Wójcika założyła samorządowe, gminne czasopismo
lokalne. Moim zadaniem było napisanie artykułu na tematy oświatowe
do każdego numeru Trzcionki. W tym roku minęło 20 lat od powstania
czasopisma. Po różnych przykrych kolejach losu redakcji - od 2005 r
.pełnię funkcję redaktora naczelnego. Czasopismo się rozwija i
stanowi niezbędny element życia społeczno – kulturalnego gminy. W
czteroosobowym składzie redakcji pracujemy na zasadach
dobrowolności, spełniając własne pasje i służąc ciężką pracą
społeczności lokalnej. I to jest moja recepta na aktywne życie na
emeryturze .
|
Dyrektor Zespołu
Szkół w Trzcianie -
mgr Janusz Pisula
- nauczyciel informatyki i techniki
|
|
1989 – 1999
zastępca dyrektora
1999 - 2003
dyrektor
|
Janusz Pisula - emerytowany, długoletni zasłużony dyr. ZS w
Trzcianie regionalista i działacz społeczny urodzony 22.07.1945 r.
w Trzcianie koło Rzeszowa w rodzinie chłopskiej. Do siedmioletniej
Szkoły Podstawowej uczęszczał w Trzcianie. W 1952 r. zdał i został
przyjęty do Technikum Samochodowego w Rzeszowie, które ukończył 1958
roku (rok przerwy związany z chorobą).Zgodnie ze swoimi
zainteresowaniami i zamiłowaniem w 1958 podjął studia pedagogiczne w
Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie. W 1970 roku jako
stypendysta podjął pracę w Liceum Ogólnokształcącym w Brzozowie,
gdzie uczył przedmiotów technika i fizyka. W 1980 roku decyzją
Kuratora Oświaty w Krośnie został powołany na stanowisko wizytatora
do spraw bezpieczeństwa i higieny pracy. Ważne okoliczności rodzinne
spowodowały, że w 1989 roku powrócił do rodzinnej Trzciany, gdzie
podjął pracę w Zbiorczej Szkole Gminnej w Trzcianie i równocześnie w
Zespole Szkół Budownictwa Wodnego i Melioracji. Równocześnie
decyzją Gminnego Dyrektora Szkół powierzono mu funkcję zastępcy
dyrektora Zespołu Szkół w Trzcianie. Podczas pełnienia tej funkcji
bardzo mocno zaangażował się w pracę społeczną Komitetu Budowy
Szkoły w Trzcianie, którą realizowano czynem społecznym. W latach
1999 – 2003 wójt Gminy Świlcza powierzył mu funkcję dyrektora
Zespołu Szkół w Trzcianie. Za swoją pracę otrzymał wiele nagród,
wyróżnień, listów gratulacyjnych, a także medali i odznaczeń
resortowych. To wspaniały pedagog cieszący się uznaniem i szacunkiem
wśród dzieci, rodziców i współpracowników szkoły, osoba wrażliwa na
problemy trzciańskiej społeczności. Ceniony przez władze oświatowe,
cieszący się dużym autorytetem wśród uczniów, nauczycieli. Przy tym
człowiek życzliwy dla ludzi, pełny wyrozumiałości i otwarty na
potrzeby innych, znajdujący czas dla wszystkich. Znakomity szef i
zarządzający, inicjator wielu przedsięwzięć mających na celu rozwój
powiatu i wsi Trzciana w dziedzinie kultury i regionalizmu.
Aktywny działacz społeczny. Przez kilka kadencji pełnił mandat
radnego. W pracy wyznawał i propagował zasadę, że w pracy
pedagogicznej z uczniami trzeba mieć dużo cierpliwości i taktu.
Prawość, wrażliwość na sprawy ludzkie i gotowość niesienia pomocy
zaskarbiły mu autorytet moralny w środowisku lokalnym, w którym
działał i pracował. Wielką wagę przywiązywał do opiniotwórczej
działalności nauczycieli, uważając ją za nierozłączny element
procesu wychowania dzieci i młodzieży. To człowiek o nieprzeciętnym
intelekcie, wielkiej kulturze osobistej i rzadkich zaletach
charakteru. Najbardziej wyróżniającą cechą jego osobowości było
niezmiernie silne poczucie obowiązku względem uczniów i
współpracowników, środowiska i względem kraju. W roku 2003
przeszedł na emeryturę.
Zofia Draus: Co było najtrudniejsze w pracy dyrektora
szkoły?
Janusz Pisula: Przerost sprawozdawczości i częste kontrole.
Zofia Draus: Praca dyrektora nie jest łatwa. Co dawało zatem
Panu największą satysfakcję?
Janusz Pisula: Szczere uznanie wśród społeczności szkolnej i
wiejskiej.
Zofia Draus: Które ze swoich osiągnięć uważa Pan za
najważniejsze i dlaczego?
Janusz Pisula: Sfinalizowanie prac w Społecznym Komitecie
Budowy Szkoły oraz działalność w Radzie Powiatu Rzeszowskiego.
Zofia Draus: Dlaczego praca dyrektora szkoły wymaga
szczególnych predyspozycji? Jakie cechy według Pana powinien nieć
dobry dyrektor?
Janusz Pisula: Być dobrym organizatorem. Sprawiedliwym w
kontaktach międzyludzkich. Być otwartym na potrzeby innych ludzi.
Zofia Draus: Dlaczego wybrał Pan zawód pedagoga?
Janusz Pisula: Zawsze podobał mi się ten zawód. Myślę, że
jest to sprawa osobistych predyspozycji i zamiłowań.
Zofia Draus: Jak wspomina Pan początki pracy w szkole w
Trzcianie?
Janusz Pisula: Bardzo pozytywnie. Zostałem szybko
zaakceptowany przez dyrekcję, grono pedagogiczne i młodzież.
Zofia Draus: Jak Pan sądzi, jaki był poziom nauczania w
szkole w Trzcianie? Czy dzieci i młodzież chciała się uczyć?
Janusz Pisula: Jak zawsze w pracy z młodzieżą, było różnie.
Generalnie jednak istniała w szkole, pozytywna atmosfera do nauki (a
nawet rywalizacja między uczniami).
Zofia Draus: Jakie zmiany zachodziły w szkole w latach, w
których Pan pracował? Czy coś w szkole zmieniono, dobudowano?
Janusz Pisula: Od 1984 roku społeczeństwo Trzciany
realizowało budowę nowej szkoły, przy głównym wsparciu środkami
pozyskanymi przez czyny społeczne. W 1990 roku budowa szkoły
została uwieńczona Centralną Inauguracją Roku Szkolnego z udziałem
Min. Edukacji Narodowej prof. Henryka Samsonowicza, bp. ordynariusza
Ignacego Tokarczuka, posłów, senatorów, władz oświatowych,
wojewódzkich, gminnych oraz całej społeczności szkoły i mieszkańców
Trzciany. Byłem w tym czasie zastępcą przewodniczącego Społecznego
Komitetu Rozbudowy Szkoły.
Zofia Draus: Co najbardziej lubi Pan w swoim zawodzie?
Janusz Pisula: Żywy kontakt z ludźmi (zwłaszcza z
młodzieżą).
Zofia Draus: Czy czuje się Pan osobą spełnioną, a zatem
szczęśliwą?
Janusz Pisula: Nie zawsze spełnienie idzie w parze ze
szczęściem.
Zofia Draus: Jeśli tak, to jaka jest według Pana recepta na
szczęście?
Janusz Pisula: To wszystko zależy od indywidualnych
oczekiwań. Czasami wystarczy „niewiele”, a czasami i „wiele” jest
mało.
Zofia Draus: Gdyby nie był Pan tym, kim jest- nauczycielem,
dyrektorem, pedagogiem, społecznikiem – kim by Pan był?
Janusz Pisula: Być może historykiem, a może politykiem?
Zofia Draus: Jak aktualnie spędza Pan czas wolny?
Janusz Pisula: Spaceruję (choć niezbyt często). Czytam wiele
książek. Przeglądam tematyczne witryny internetowe. Rozmawiam z
domownikami (zwłaszcza z wnukami) na różne tematy.
Zofia Draus: Jaka jest Pana recepta na emeryturę?
Janusz Pisula: Być niezależnym i robić wreszcie to, na co
mamy ochotę.
Zebrała Zofia Draus
|
|
posiadamy certyfikat Rejonowej Sieci Szkół Promujących Zdrowie
|
posiadamy Krajowy Certyfikat Szkół Promujących Zdrowie
|
|
|
uczestniczymy w programie
|
|
nasza miejscowość na mapie
|
|
|